Jest nestorem opolskich plecionkarzy. Mieszka przy ul. Koszykarzy w Chróścicach w gminie Dobrzeń Wielki (powiat opolski). Swoje życie związał z wikliną. Był rzemieślnikiem, przedsiębiorcą i handlarzem, a ostatecznie został rękodzielnikiem i twórcą ludowym, chociaż całe życie zajmował się tym samym – wyplataniem koszy.
Tadeusz Taszycki urodził się 4 stycznia 1950 r. w miejscowości Niewiemko koło Budzynia (w powiecie chodzieskim w woj. wielkopolskim. Z wykształcenia jest budowlańcem – w 1967 r. ukończył w Poznaniu „Szkołę rzemiosł budowlanych” a w 1970 r. Technikum Budowlane o specjalności budownictwo wodne. Plecionkarstwa nauczył się w rodzinnym domu, gdzie jego ojciec wyplatał kosze tzw. kobiałki na konstrukcji żebrowej. Nie przypuszczał, że zwykła umiejętność przekazana mu przez ojca przerodzi się w zawód na całe życie…
Pan Tadeusz w latach 70. XX wieku trafił na Śląsk Opolski. Przyjechał na Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu i tak już tutaj został. Ożenił się z rodowitą Ślązaczką, pochodzącą z rodu plecionkarzy, którzy przynajmniej od 150 lat zajmowali się wyplataniem koszy. Pan Tadeusz śmieje się, że jego żona „miała odwagę wyjść za chadziaja”. Zajął się tym rzemiosłem zarobkowo. Pokochał je i związał z nim swój los.
Od 1974 r. wyplatał kosze w warsztacie Helmuta Kokota w Babim Lesie (przysiółek wsi Chróścice) – była to zagroda po Paulu, bracie jego teściowej, który nie wrócił do domu po wojnie. Ojciec Helmuta, Antoni Kokot był bratem Jana – ojca jego teściowej Antoniny. Mówiono na niego „Ołpa Anton”. Był szefem firmy koszykarskiej i plótł koszyki jeszcze w wieku 85 lat. Jeździł furmanką i sprzedawał kosze po całej Rzeszy. Braki w towarze uzupełniali nadając towar pociągami w umówionych stacjach. Akcja była doskonale zaplanowana i zorganizowana, dzięki czemu kosze z Chróścic trafiały nawet do Danii, Belgii, czy Francji. Zyski z koszyków były tak duże, że „ołpa Anton” mógł kupić dwie kamienice przy rynku w Opolu. Popyt na wyroby z wikliny był ogromny. Nic więc dziwnego, że rękodzielnicy mieli dużą plantację wikliny w Chróścicach. Zajmowali się całym przerobem tego surowca tj. ścinaniem, gotowaniem, korowaniem i moczarkowaniem. Potrafili też handlować ze wszystkimi – bez względu na narodowość.
-„Tak jak zaplątywaliśmy te witki wikliny, tak samo splataliśmy mieszkańców Śląska Opolskiego. Jeździliśmy furmanką po całym regionie i potrafiliśmy z każdym rozmawiać – ze Ślązakami po śląsku, z chadziajami poprawną polszczyzną. Na nasze koszyki czekali też Cyganie” – wspomina pan Tadeusz.
Twórca jeździł razem z Helmutem Kokotem furmanką od domu do domu i sprzedawał własnoręcznie zrobione koszyki. Gdy zbliżali się do miejscowości, to każdy wiedział, że nadjeżdżają koszykarze z towarem, bo rozchodzącemu się po wsi odgłosowi dzwonka towarzyszyły donośne zawołania plecionkarzy: „Koszyki, koszyki prosto z fabryki” i „Kosze różne, różniste, piękne, wzorzyste. Brać, kupować, pieniędzy nie żałować”, a także: „Wiosna się zbliża, kupujcie koszyki prosto z Paryża. Paryż pod Pokojem, tam nas kwatera i nocleg czeka”. Pan Tadeusz wspomina, że podczas objazdu na swojej trasie spotykali koszykarzy z Ciska i Przewozu, którzy po wyższej cenie sprzedawali swoje koszyki. Helmut Kokot zmarł w 1987 r. w wieku 50 lat.
Pan Tadeusz Taszycki nadal plótł kosze razem z żoną Renatą. Z tego zajęcia utrzymywał swoją rodzinę. – „Robiłem pięć, sześć koszyków dziennie, a kosze schodziły od ręki” – wspomina pan Tadeusz Taszycki. – „Pamiętam jak po narodzinach syna, żona brała go do warsztatu, gdzie baraszkował w wiklinowym łóżeczku, a razem pletliśmy kosze do kartofli, bo na nie był popyt” – opowiada wzruszony plecionkarz.
Od 1 kwietnia 1979 r. pan Taszycki prowadził w Chróścicach własną działalność gospodarczą – koszykarstwo. Był przedsiębiorcą do 1983 r., kiedy to kontrola skarbowa narzuciła na niego drakońską karę finansową i zrujnowała jego warsztat. Następnie pan Taszycki wstąpił do Stowarzyszenia Prywatnego Handlu i uzyskał pozwolenie na handel koszykami na terenie województwa opolskiego. Jego żona Renata została zatrudniona w warsztacie koszykarskim u Helmuta Kokota, którego rodzina od pokoleń zajmowała się plecionkarstwem i wytwarzaniem koszyków. W 1986 r. zamieszali w nowym domu przy ul. Koszykarzy w Chróścicach, na który zarobili wyplataniem koszy z wikliny. – „Nazwę ulicy nadaliśmy sami bo byliśmy pierwszymi mieszkańcami” – śmieje się wikliniarz dodając, że warsztat wikliniarski była nadal w pobliskim Babim Lesie, przeniósł go do Chróścic w 1990 r.
„Plantację wikliny dzierżawiliśmy od PGR na Półwsi w Opolu. Była to stara plantacja wikliny konopianki. Wycinaliśmy ją ręcznie sierpami lub specjalnymi nożami od końca listopada do marca, bo potem zaczynała się wegetacja i wycinka była zakazana. Dodatkowo wspólnie ze szwagrem dzierżawiliśmy plantację wikliny w Brynicy, ale ostatecznie to przerosło nasze możliwości. Przerób wikliny zakończyłem w 2007 r. Zlikwidowałem kocioł do gotowania wikliny, a korowiarkę wywiozłem do Józefa Perlaka z Woli Żarczyckiej na Podkarpaciu. Pletłem koszyki bardziej dla przyjemności niż dla pieniędzy” – opowiada pan Tadeusz.
W 2005 r. pan Tadeusz Taszycki podjął współpracę z Muzeum Wsi Opolskiej, gdzie prowadził warsztaty i pokazy plecionkarskie. W 2008 r. został członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych – Oddział w Opolu. – ”Wpisano mnie do tego stowarzyszenia po wielu zabiegach dyplomatycznych pani Topoli, gdyż w opinii rady kwalifikacyjnej STL w Lubinie, plecionkarstwo było zbyt pospolitym zajęciem i trudno było uznać rzemieślnika – twórcą ludowym” – wspomina pan Taszycki.
Obecnie 73-letni twórca ludowy razem z żoną Renatą nadal z pasją wyplatają koszyki. Można ich spotkać na jarmarkach, targach, czy Etnofestiwalu w Niemodlinie. Z dumą opowiadają o dzieciach i wnukach, ale widać ten żal, że to całe dziedzictwo plecionkarskie Chróścic, Śląska Opolskiego nie zostało odpowiednio docenione, upamiętnione, zachowane, że uczniowie, których przyuczał nie poszli w jego ślady. Ale jest nadzieja we wnukach…i we wpisie plecionkarstwa na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Programy z udziałem Tadeusza Taszyckiego:
https://radio.opole.pl/123,322,zycie-wiklina-plecione-reportaz-barbary-tyslik