W sztuce sakralnej ostatnich lat spotykamy się coraz częściej z niepokojącym odejściem od tradycyjnych przedstawień ikonograficznych. Współcześni twórcy nie korzystają z bogatego instrumentarium tradycji sztuki chrześcijańskiej, dzięki któremu kościoły i umieszczone w nich obrazy, freski i rzeźby były dawniej przesycone alegoriami i symbolami, których znaczenie było powszechnie znane i odczytywane. Powstają za to dziwne dzieła pełne niezrozumiałych znaków i symboli – dość wymienić Beskidzką Drogę Krzyżową, rzeźby Igora Mitoraja w warszawskich kościołach, czy niepokojącą statuę Matki Boskiej w Kaplicy Wieczystej Adoracji w sanktuarium w Niepokalanowie. Takich miejsc jest wiele. Chciałabym przedstawić przykład z mojego miasta.
W 2013 r. na ścianie za ołtarzem w prezbiterium kościoła św. Jacka w Opolu pojawiła się rzeźba przedstawiająca Trójcę Świętą. W zamyśle autora miała ona podobno przedstawiać postać Boga Ojca unoszącego w wyciągniętych dłoniach ukrzyżowanego Chrystusa. Dopełnieniem rzeźby miał być wizerunek Ducha Świętego w postaci gołębicy z rozpostartymi skrzydłami.
Przedstawienie ikonograficzne ukazujące Trójcę Świętą, obecnie dosyć rzadkie, było bardzo popularne w sztuce sakralnej późnego średniowiecza. Ten typ przedstawienia doczekał się nawet swojej nazwy -„Tron Łaski”. Jednym z najpiękniejszych przedstawień tego motywu jest fresk „Trójca Święta” Massaccia z kościoła Santa Maria Novella we Florencji [zdjęcie]. Oto Bóg Ojciec przedstawiony jako dostojny patriarcha, gestem ofiarowania wyciąga ku nam dłonie z krzyżem, na którym Chrystus umiera za nasze grzechy. Tuż nad krucyfiksem, w bezpośredniej bliskości twarzy Boga Ojca, unosi się gołębica, prawie wtulona w Jego twarz. Całość kompozycji pokazuje niezwykłe zespolenie i bliskość tych trzech Osób – Ojca, Syna i Ducha Świętego. Kościół naucza, że Ojciec kocha Syna, Syn kocha Ojca i ta ich wzajemna miłość jest Osobą. Bóg Ojciec ofiarowuje nam swojego Syna za grzechy całego świata. Ofiarowuje nam Go z miłości do nas, a wyrazem tej miłości jest Duch Święty obecny pomiędzy twarzami Ojca i Syna. Widzimy więc, jak duże znaczenie ma nie tylko sam symbol, ale i jego umiejscowienie w kompozycji.
Wróćmy jednak do współczesności i przyjrzyjmy się kompozycji z kościoła św. Jacka. [zdjęcie] Widzimy nienaturalnie wygiętą, zgarbioną i zakapturzoną postać, która unosi się w przestrzeni trzymając końce poziomej belki krzyża, do której przybity jest Chrystus. Postać spowita jest płaszczem, którego końce przerzucone są przez belkę krzyża w miejscu, gdzie domyślamy się dłoni. Dłoni jednak nie widzimy. Niewidoczna jest również twarz. Domyślamy się zaledwie zarysu głowy, ramion i rąk. Postać wydaje się pozbawiona nóg i tułowia. „- To dementor! – orzekły zgodnie moje dzieci ujrzawszy tę rzeźbę w kościele po raz pierwszy. „- Mamo, to dementor!”. Dementor to postać znana chyba każdemu miłośnikowi serii książek o Harrym Potterze, którymi swego czasu zaczytywała się większość dzieci na całym świecie. Kim był dementor? To jedna z najbardziej przerażających postaci w świecie magii opisanym w tej opowieści. Dementor był zakapturzoną zjawą o niewidocznej twarzy, wysysającą z człowieka każde dobre uczucie, każde szczęśliwe wspomnienie, a nawet duszę, pozostawiając z człowieka pustą skorupę. Jak to możliwe, że postać Boga Ojca w moim kościele została przedstawiona w postaci dementora?
Co ciekawe, rzeźba kryje w sobie pewną tajemnicę. Wejście do zakrystii w tym kościele prowadzi bezpośrednio z prezbiterium, tuż za ołtarzem. Kiedy wchodzimy do zakrystii, możemy, unosząc głowę, obejrzeć całą rzeźbę od dołu. [zdjęcie] Widzimy wtedy schyloną nad nami twarz tej przerażającej postaci skrytą w cieniu kaptura – ponurą i grubo ciosaną. Jej wzrok jest skierowany pionowo w dół, a nie, jak można by się spodziewać, w kierunku wiernych obecnych w kościele. Zanika więc gdzieś sens gestu Ofiarowania.
Jest jednak coś jeszcze. Po bliższym przyjrzeniu się postaci ukrzyżowanego Chrystusa dostrzegamy, że nie wisi On wcale na krzyżu. Brakuje pionowej belki krzyża. Dłonie Jezusa przybite są do poziomej belki, a Jego stopy zwisają luźno w powietrzu.
Krzyż jest najważniejszym symbolem chrześcijaństwa jako znak męki Pańskiej i Odkupienia. Obraz dwóch krzyżujących się belek, dwóch przecinających się pod kątem prostym linii, jest tak pełen znaczeń, że nie sposób tutaj ich wszystkich wymienić. Wśród tych najważniejszych wspomnijmy o czterech stronach świata, które wyznaczają belki krzyża, wskazując objęcie ofiarą Chrystusa całego świata. Pionowa belka krzyża wyznacza kierunek od ziemi ku niebieskim przestworzom. Symbolizuje wymiar duchowy. Poziome ramię, symbolizujące doczesność, jest krótsze i znajduje się w górnej części belki pionowej. To umiejscowienie poziomej belki obrazuje podniesienie natury ludzkiej do uczestnictwa w życiu Boskim. W centrum przecinających się belek jest Chrystus – alfa i omega. Początek i koniec. Chrustus jest jednocześnie Człowiekiem (belka pozioma) i Bogiem (belka pionowa).
W rzeźbie w kościele św. Jacka pionowej belki brak. Czyżby autor tego dzieła chciał nam powiedzieć, że Jezus był tylko człowiekiem?
Wspomnijmy na koniec o wizerunku Ducha Świętego. Gołębica go przedstawiająca nie znajduje się w łączności i bliskości Ojca i Syna. Wprost przeciwnie, unosi się gdzieś na dole kompozycji, w przypadkowym punkcie przestrzeni pod swobodnie zwisającymi stopami ukrzyżowanego Jezusa.
Podsumujmy całość przedstawionej kompozycji. Mamy oto postać dementora unoszącego w przestrzeni cierpiącego człowieka (nie Boga!) przybitego do poziomej belki, pod którego stopami znajduje się gołąb. Owszem, w sposobie przedstawienia tej postaci rozpoznajemy wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa. I jest to chyba jedyny element tej rzeźby zgodny z ikonografią chrześcijańską (celowo pomijam tu dyskusyjną kwestię jego jakości artystycznej). Cała reszta jest niezgodna z wielowiekową tradycją i bogatą symboliką sztuki chrześcijańskiej ukształtowaną na przestrzeni wieków. Nie ma tu Boga Ojca, nie ma Ofiarowania, nie ma jedności trzech Osób Trójcy Świętej, nie ma symboliki miłości. A przede wszystkim zaprzeczona jest Boska natura Jezusa.
Pytałam wiernych odwiedzających tę świątynię, jak odbierają tę rzeźbę. Czy im się podoba? Co o niej myślą? Odpowiedzi były niejednoznaczne. Niektórzy się uchylali od odpowiedzi („ja tam się nie znam”), inni ostrożnie odpowiadali, że rzeźba jest „jakaś dziwna”. Nie spotkałam nikogo, komu by się podobała. Ale też nikt nie formułował jednoznacznych ocen. Mam wrażenie, że ludzie czują, że coś jest z tą rzeźbą „nie tak”. Przyzwyczajono nas, że o gustach się nie dyskutuje. Świadomość bogactwa symboliki zawartej w ikonografii chrześcijańskiej dawno odeszła w niepamięć. W średniowieczu edukowano niepiśmienny lud w świątyniach za pomocą sztuki – fresków, obrazów, rzeźb. To była ta słynna „Biblia pauperum”. Wierni oglądając przedstawione sceny i postacie chłonęli wiedzę zawartą w Ewangelii, przedstawioną w postaci dzieł sztuki. Bo może nie umieli czytać, ale rozumieli znaczenie wszystkich symboli tam ukrytych. Dziś już ich nie rozumiemy. Pozostało tylko niejasne wrażenie, że „coś jest nie tak”.
Anna Witowska
autorka jest architektem, czynnym członkiem Opolskiej Okręgowej Izby Architektów RP
* Mugol (z ang. Muggle)
- człowiek niemający zdolności magicznych i nieświadomy istnienia magii (w świecie wykreowanym przez J. K. Rowling) w serii książek o Harrym Potterze)
- slang. osoba ciemna, głupia