Nazw na określenie zwyczaju szkubania pierza kultywowanego m.in. w podstrzeleckim Kadłubie, czy we wsiach na terenie gminy Chrząstowice jest sporo. W dobie ogromnych podwyżek cen gazu i energii, a także zielonej ideologii klimatycznej wraca moda na ciepłą, naturalną pierzynę z gęsiego puchu. Nic więc dziwnego, że tradycja darcia pierza wraca do łask. Pracy jest sporo, bo na pierzynę trzeba ok. 6 kg pierza, a na poduszkę ok. 2,5 kg puchu.
Wszystko zaczyna się od gęsi. Przykładowo w Górkach (gm. Prószków) tylko jedna gospodyni hoduje gęsi: – „Gdyby nie pani Basia, to by nie było darcia pierza w Górkach. To, że tradycja trwa nadal, to w dużej mierze jej zasługa” – twierdzi Justyna Szmechta, sołtys Górek i zaznacza, że u nich we wsi mówi się „darcie pierza” na określenie tego zwyczaju.
Trochę lepiej sytuacja wygląda w Kadłubie (gm. Strzelce Opolskie), gdzie obecnie przynajmniej kilka rodzin decyduje się na chów gęsi: -„U nas zawsze hodowano tak z 8-10 gęsi” – opowiada pani Gabriela Puzik, sołtys Kadłuba. Zwyczaj szkubania pierza wyniosła z rodzinnej Boryczy, gdzie mówiło się „skubanie”. Pani Gabriela Puzik tak opowiada o tej tradycji:
„W rodzinnym domu w Boryczy, za czasów babci już skubano pierze, bo gęsi hodowali na posesji wszyscy więc po zabiciu szkubało się pierze na pierzyny i poduszki na wiano. W 1973 r. zamieszkałam w Kadłubie i też chowałam gęsi 8-10 sztuk. Pisklęta kupowałam od gospodyń, które chowały gęsi na jajka. Teraz gęsie piskle kupuję z wylęgarni. Trzy razy w roku podskubywało się gęsi – były to podskubki. Pierwszy raz w czerwcu, potem w lipcu i we wrześniu. Wtedy pierze jest dojrzałe. Jeśli się gęsi nie posdkubie, to ptaki pióra po prostu tracą bo taka jest ich natura. Za każdym razem zbiera się pierze do worków lnianych, bawełnianych lub papierowych i wrzuca się doń kawałki drewna pokryte żywicą tzw. „szczypki”, żeby mole się nie zalęgły. Na początku listopada gęsi się zabija, mięso zjadamy na św. Marcina, pierze skubiemy z tak zwanych „zabitek”. Wszystko trafia do worków, do wysuszenia. Potem szkubiemy pierze w listopadzie, grudniu albo w Nowym Roku. Dawniej sąsiadki chodziły po domach i pomagały gospodyni, która miała pierze. Od 1994 r. jestem sołtysem Kadłuba i postanowiłyśmy wspólnie szkubać pierze w sali w „Domu Strażaka”. Panie przynoszą swoje pierze i szkubiemy je razem. W tym roku chcemy zrobić poduszę dla znajomej w Niemczech. Na koniec jest „fejderbal” czyli „święto koducha”. Dawniej piekło się kreple (czyli paczki), a od kilku lat smażymy oponki z miejscowego sera według przepisu pani Eli”.
Warto dodać, że pani sołtys wraz z innymi mieszkankami Kadłuba sporo zrobili dla podtrzymania i żywotności tej tradycji. Od 2007 r. na wspólne szkubanie zapraszają lokalne media, od 2012 r. realizują projekt „Kadłub – muzeum bez murów”, dzięki któremu wyremontowano tzw. kadłubską zagrodę, będącą siedzibą lokalnego muzeum, które skupia wszystko, co warte obejrzenia, nauczenia się czy też posmakowania. Można w nim również zakupić tradycyjne produkty i dzieła twórczości ludowej, a przede wszystkim poczuć klimat dawnej śląskiej zagrody.
Podczas takiego skubania pierza nic się nie marnuje. Pani Maria Kwiecińska z Dębskiej Kuźni (gm. Chrząstowice) opowiada, że nawet z resztek po piórkach tzw. koduchach robi się poduszki zwane „koduśnikami”. – „Są to takie twarde poduszki, np. pod nogi, czy ozdobne” – tłumaczy.
Dawniej skubanie pierza na Śląsku Opolskim było bardzo popularne. Kobiety zbierały się w domu, w którym była panna na wydaniu. Młoducha, czyli panna młoda, wstępując w związek małżeński, musiała mieć posag, na Śląsku nazywany wianem. Musiał on obejmować dwie pierzyny i cztery poduszki. Panie spotykały się kilka dni z rzędu, po ukończeniu prac u jednej, przenoszono się do następnej. Wspólne darcie pierza było również świetną okazją, żeby pogawędzić i poplotkować z sąsiadkami. Stąd wzięło się powiedzenie używane na Śląsku powiedzenie „gołdka jak przi piyrzu”, które oznacza „lanie wody”. Panny biorące udział w szkubaniu były wtajemniczane w zasady życia małżeńskiego. Ostatniego dnia skubania pierza do kobiet dołączali mężczyźni. Organizowano sutą ucztę z gotowaną kiełbasą, sałatką ziemniaczaną, kołoczem, kreplami (czyli pączkami) i alkoholem. Były tańce, zabawa, wygłupy. Dawniej dla żartów panowie wpuszczali do pokoju gołębia, przez co puch znajdujący się na stołach fruwał po całym pomieszczeniu. Obecnie żadna gospodyni by sobie nie pozwoliła na takie żarty.
„My to nawet okien nie otwieramy, żeby nie było przeciągu, bo wiatr by szkód narobił, a sprzątania by było na dwa dni” – twierdzi Gabriela Puzik.
Zdjęcie archiwalne z 1933 r. i podskubek – zbiory Justyny Szmechty
Źródła:
https://www.strzelec.info/wiadomosci/279,tu-tradycja-nie-zaginie
https://bonclok.pl/slaskie-tradycje/obrzedy-zwyczaje-i-wierzenia/208-szkubaczki-czyli-darcie-pierza.html
http://www.tresciartykuly.com/2001-11-30-slaskie-szkubki.html
Polecamy:
https://opole.tvp.pl/18514349/tradycyjne-darcie-pierza-w-kadlubie
https://opole.tvp.pl/40850924/wyskubki-czas-zaczac-tradycyjne-darcie-pierza-w-kadlubie
https://nto.pl/mieszkanki-kadluba-darly-pierze-jak-za-dawnych-czasow/ar/4140641