Po tym, jak zobaczyłem Wenecję już nigdy nie nazwę naszego Kanału Młynówki „Opolską Wenecją”. Wenecja jest przepiękna, jedyna w swoim rodzaju. Powstała na lagunie Morza Adriatyckiego. Od X do XIV wieku była największą potęgą morską regionu Morza Śródziemnego. To bogactwo i tę potęgę widać w architekturze i sztuce. W miarę rozwoju innych miast w Europie, Wenecja traciła swoje uprzywilejowane znaczenie.
Ostatecznie ugięła się przed Napoleonem w 1797 r. W 1866 r. została przyłączona do Królestwa Włoch. Dziś to wyjątkowe miasto pełni zupełnie inną rolę. Przepiękne pałace zamieniono na sklepy i kawiarnie, liczne kościoły na muzea, a klasztory na ośrodki konserwacji dzieł sztuki. Ja sam naliczyłem w ścisłym centrum miasta aż 56 kościołów, z których tylko kilka nadal pełni swą pierwotną funkcję sakralną – większość była zamknięta, a w drzwiach nie było nawet klamek, w nielicznych odbywały się koncerty, niektóre (pozbawione ołtarza) pełniły rolę muzeów. W świątyniach otwartych dla wiernych nie można filować, ani robić zdjęć. Tak też jest w najważniejszej świątyni Wenecji, czyli w bazylice św. Marka na Piazza San Marco. Ta słynna wenecka bazylika – jedna z najwspanialszych w Europie – jest połączeniem stylów Wschodu i Zachodu. Zbudowana na planie krzyża greckiego i nakryta pięcioma potężnymi kopułami, jest wzorowana na kościele Dwunastu Apostołów w Konstantynopolu. Powstawała w ciągu kilku stuleci. Jej przepych poraża. Uwagę przykuwają zwłaszcza konie z brązu złupione z Konstantynopola, bizantyjska ikona Madonna Nikopoia, połyskujące złotem mozaiki i rzeźby wieńczące łuk nad portalem. Obok bazyliki wznosi się wspaniały Palazzo Ducale, czyli Pałac Dożów, który był siedzibą weneckiego władcy.
Wenecja to obok wspaniałej i dość jednolitej architektury, również kolory, labirynt kanałów i ulic, magiczny urok tajemniczych wąskich przejść, ciemne i spokojne wody kanału i malownicze widoki. Warto wybrać się na wycieczkę szlakiem Canal Grande, który wije się przez całe miasto. Można też zwiedzać miasto w gondoli, ale ta przyjemność sporo kosztuje (od 50 do 80 euro). Pomalowane na czarno gondole tworzą klimat miasta, z którym są nieprzerwanie związane od XI wieku. W zaułkach rozbrzmiewają odgłosy kroków i śpiewne nawoływania gondolierów. W malowniczych zakątkach daleka od zatłoczonych głównych placów natchnienia szukają malarze, na mostach i nad brzegami kanału czają się zakochani. Gdy zachodzi Słońce, miasto nadal tętni życiem. Kawiarnie i restauracje wypełniają turyści, na placach odbywają się koncerty. Gwar i szum wielu języków świata cichnie dopiero nad ranem. Wtedy dobrze jest się zgubić gdzieś w okolicach San Polo i mostu Rialto, którego liczne bazary w ciągu dnia niczym magnez przyciągają rzesze turystów.
W podróż do tego wyjątkowego w świecie miasta wybrałem się samochodem: przez Brno i Wiedeń. W obawie przed problemami z parkowaniem zatrzymałem się w hotelu pod Wenecją w małej miejscowości Quatro d’ Aaltine, a do Wenecji jeździłem podmiejskim pociągiem. Problemy z parkowaniem mnie jednak dosięgły w Bolonii, o czym napiszę w osobnym tekście.
Tomasz Kwiatek