Pałacu w Mosznej nikomu nie trzeba specjalnie przedstawiać, gdyż mimo swej pretensjonalnej formy, jest on jednym z bardziej znanych i rozreklamowanych rezydencji Śląska Opolskiego. Jest swoistą ikoną ilustrującą karierę obrotnych Niemców, którzy w czasach rozwoju XIX – wiecznego kapitalizmu na historycznym Górnym Śląsku przekształcili ów region w pruską kolonię
Rezydencja pruskich przemysłowców ma w sobie coś zadziwiającego, jakiś swoisty magnes, który powoduje, że chętnie się tam wraca, że chce się wracać. Położona jest na płaskiej równinie, w rozwidleniu głównych dopływów Odry, otoczona plątaniną lasów, pól i łąk. Malowniczość natury przemieszanej z architekturą koi w Mosznej zagubione w codzienności dusze, to tu artyści szukają natchnienia, to tu najpiękniej kwitną azalie. I nic dziwnego, iż w ten pejzaż, w którym na horyzoncie spotyka się zieleń z błękitem, człowiek przez wieki, pomału wpisywał swoją obecność. I tak oto, jak głosi legenda, przed wiekami w miejscu, gdzie dziś stoi pałac (zwany powszechnie zamkiem) swoją siedzibę miał zakon templariuszy. Historia obiektu zaczyna się dopiero w 1866 r., gdy pewnego dnia miejscowość z rycerską tradycją kupił od Hendrcha von Erdmansdorfa, Hubert Gustaw von Tiele – Winckler – protoplasta rodu. W Mosznej był już niewielki XVIII-wieczny, piętrowy, barokowy dwór zbudowany na planie prostokąta. Unikalny klimat Mosznej zrobił ogromne wrażenie na Hubercie, który postanowił zmienić go w pyszną siedzibę rodu. Z planów nic wówczas nie wyszło – pałacyk spustoszył pożar. Zgliszcza przypadły w sukcesji najstarszemu synowi Huberta – Franciszkowi von Tiele – Winckler, który zmienił je w architektoniczną bajkę.
Zgodnie z pomysłem nowego właściciela, Moszna miała stać się siedzibą rodu, miejscem dorocznych zjazdów familijnych. W 1896 r. zaczął powstawać bajeczny, eklektyczny budynek z dwoma skrzydłami i oranżerią. Rozplanowano go na planie podkowy. Miał być dwupiętrowy, nakryty wysokimi dachami dwuspadowymi. Fundator kazał wyposażyć go w 365 pomieszczeń (tyle ile jest dni w roku) i 99 wież – tyloma bowiem dysponował majątkami (gdyby miał ich sto, jego obowiązkiem byłoby utrzymywanie garnizonu wojska). Równocześnie zaczął powstawać duży park o kompozycjach osiowych i krajobrazowych, w którym stworzono sieć kanałów, po których pływały gondole, sztuczne jeziora i aleje widokowe. Tiele-Winckler założył też piękny ogród z egzotycznymi roślinami, od strony którego zaplanowano założenie tarasowe z podwójnym biegiem schodów. Ba! Hrabia kazał nawet poprowadzić linię kolejową łączącą Mosznę z resztą świata.
Budowa pałacu na chwilę oszołomiła pruskie salony zafascynowane nowinkami z dziedziny inżynierii budowlanej USA, które umożliwiły budowę wysokich wielopiętrowych wieżowców. Rozmach inwestycji Tiele-Wincklerów w Mosznej stał się tak głośny, że sam cesarz Wilhelm II przyjechał zobaczyć te wszystkie cuda. Kiedy przyjechał ponownie w 1912 r. – oniemiał. Zobaczył bowiem olbrzymią, otoczoną wspaniałym parkiem rezydencję – wprost wyczarowaną z kamienia z troską o każdy detal. W latach 1912-1914 miała miejsce dalsza rozbudowa skrzydła zachodniego rezydencji.
Wczesną wiosną 1945 r. prawowici właściciele Mosznej opuścili rezydencję, uchodząc w głąb Niemiec… Na nieszczęście pod koniec wojny do rezydencji przywieziono meble i wystrój z pałacu Wincklerów w Berlinie. Wspaniała sala jadalna wypełniona była po brzegi paczkami. Wszystko to zastali wchodzący do Mosznej Rosjanie… Po wojnie w pałacu odbywały się szkolenia Służby Bezpieczeństwa, potem w 1972 r. do budynku wprowadził się Ośrodek Leczenia Nerwic. Dziś po wspaniałych latach świetności rodu von Tiele – Wincklerów pozostał, oprócz malowniczego pałacu, położony nieopodal rezydencji cmentarz. Nieco zatarte niemieckie napisy wyryte na płycie zniszczonego już marmuru, informują, iż spoczywają tam prochy właścicieli Mosznej: Huberta, jego dwóch żon Valeski i Róży oraz syna – Franciszka.